piątek, października 27, 2006

Kalesony i 50cm buła...

Udało się, jakoś wstałem...
Co prawda z wielki trudem i przestawianiem budzika o 20 min ale liczy się efekt...
Założyłem moje cieplutkie kalesony, posmarowałem masłem pół bagietki, zapakowałem do niej kapuste kiszoną i szynkę a potem podreptałem szybciutko na łąki.

30 min spędziłem na bieganiu jak kretyn po polach w celu znalezienia odpowiedniej mgły, chciałem, żeby była gęsta...ale odkryłem dość szybko, że nie idzie takiej znaleźć i wszędzie jest taka sama...normalna fatamorgana...z daleka widziałem piękną i gęstą a gdy podbiegłem już jej nie było...

Zrozumiawszy w końcu, że lipa i nie da rady mgły przeskoczyć, bo ona już taka jest sprytna z natury, postanowiłem się usadowić w jednym miejscu. Rozbiłem statyw, ustawiłem sprzęt... wtem...(ni z tego ni z owego) pojawiło się Słońce, ono zawsze wie jak popsuć zabawę...


No ale trudno...
pomyślałem, że może nikt nie zauważy tego drobnego szczegółu...w sumie prawie nie widać...

A na ostatnim zdjęciu, w ramach protestu solarnego, obróciłem się dupą do naszej największej gwiazdy...co by sobie nie pomyślała, że cały świat się kręci wokoło niej i co gorsza, że jest pępkiem świata...

P.S

kolory świata są nie do przyjęcia...