sobota...
sobota była pracowita ale zarazem dość ciężka...warunki nie sprzyjające...wczoraj o 00:30 zdecydowaliśmy się nie zamulać w domu i wyszliśmy na miasto...lądowanie na raggach w BK okazało się całkiem słusznym posunięciem...aczkolwiek...dzisiaj cierpiałem na senność oraz ból głowy...nie mam pojęcia czy to biometr był niekorzystny, czy to może te 3 piwa wczoraj...ale było ciężko.
Pracowicie, bo robiłem zaległy plener ślubny Ani i Michała, potem retusz...retusz...retusz...który się ciągnie już dwa tyg bez przerwy...ale widzę już szanse odrobienia się z zaległościami i znowu będę miał czyste konto :)
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home